Niska samoocena- jak sobie z nią poradzić?


To chyba problem większości ludzi, a szczególnie kobiet. Jesteśmy bowiem wychowani w przeświadczeniu, że niska samoocena jest dobra. Wysoka samoocena natomiast kojarzona jest z pychą, przechwałkami i odbierana jest za coś negatywnego. Nic bardziej mylnego i chyba nic nie wpływa na nas bardziej destrukcyjnie, prowadząc do ciągłego braku zadowolenia z życia i nieustannego pędu, by osiągać więcej, by być lepszym. Jak więc sobie z tym poradzić?

 

W naszym kręgu kulturowym dominuje przekonanie, że jeśli mówimy o sobie dobrze, jeśli doceniamy siebie i znamy swoją wartość to jest to coś negatywnego. Ludzie, którzy potrafią mówić o sobie w pozytywnym sensie, spotykają się zazwyczaj z dezaprobatą. Gdy, wiec ktoś nas za cos pochwali, to zazwyczaj odpowiadamy: A przestań przecież to nic takiego….Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego pozwalamy sobie na to, żeby czuć się cały czas niedowartościowanym? Co sprawia, że nie umiemy dostrzec swoich wartości, swoich zalet, swoich silnych stron? Przyjrzyjmy się temu bliżej.

 

Jak sobie radzić z niską samooceną?

Zawsze mówię, podczas konsultacji, ze jeżeli nie umiesz czegoś określić…zacznij od drugiej strony. Od negacji. Łatwiej jest bowiem określić co wpływa negatywnie na takie nasze samopoczucie, aby następnie odwrócić te aspekty i odnaleźć, to, co może wpływać pozytywnie. Poza tym w momencie, gdy uświadomimy sobie pewne aspekty, które na nas wpływają i nami kierują stajemy się bardziej świadomi. A świadomość to wolność, to uwolnienie od wpływu. Wszystko bowiem co nieświadome nami kieruje, świadomym kierujemy my!

 

Mit skromności

Pierwszym chyba najbardziej zakorzenionym w nas błędem wychowawczym, który wpajano nam od najmłodszych lat to tzw. mit skromności. Uczy się nas, że mamy być skromne i mamy się nie chwalić, bo to jest złe. Złe jest mówienie o sobie jaka jestem fajna, ładna, miła i wspaniała. Złe jest mówienie o tym, że coś potrafię, ze jestem w czymś dobra. To przechwalanie się. To coś co jest bardzo złe. A przecież dzieci to tak bardzo cieszy. Gdy stawiają pierwsze kroki, gdy wychodzą im pierwsze literki, gdy zaczynają jeździć na rowerze. One cieszą się z tego, one po prostu epatują tą radością. A my co robimy? Zamiast być z nimi w tej radości, zamiast się nią cieszyć i być z nimi w tej chwili, współdzielić je z nimi, to przy pierwszej możliwej okazji pokazujemy im, że lepsza jest skromność. Bo mówienie, że coś się potrafi i radość z tego to już chwalenie się. Pozawalamy sobie na mały krótki moment np. w przypadku egzaminu- oblewanie go, ale już po paru dniach, gdyby ktoś nam mówił o tym, to już chwali się…. Zobaczcie jakie to złudne. Dlaczego nie pozwalamy sobie, aby to się w nas zakorzeniło? Aby nas umocniło? Sprowadzamy tą radość do jednego krótkiego momentu, a potem nagle stop- już więcej o tym nie wolno mówić, bo to chwalenie się! Kochani wyzbądźmy się tego. Uwolnijmy się od tych destrukcyjnych przekonań, z tych więzi skromności. Pozwólmy sobie się cieszyć swoimi sukcesami, swoimi osiągnięciami i co najważniejsze, pozwólmy, by wchodziły one w naszą samoocenę. Bo to właśnie one nas budują. Najczęściej, gdy pytam podczas konsultacji czy warsztatów o silne strony to słyszę- jestem dobrą matką, żoną. Wówczas od razu przerywam i mówię: ale ja nie pytam o to w jakich rolach jesteś dobra, tylko jakie są twoje silne strony. I gdy nie zacznę mocniej drążyć i drążyć, dopytywać o różne przypadki, wówczas niestety żadna kobieta nie potrafi odpowiedzieć na tak banalnie proste pytanie – jakie są jej silne strony. Widzicie co ze sobą zrobiłyśmy?

Co jest złego w tym, że powiesz jestem świetna w organizowaniu imprez, czy potrafię tworzyć świetne teksty? Co w tym złego? To dlaczego tak to negujemy?

 

System nauczania – kult słabości

Drugim aspektem, który nie mniej destrukcyjnie wpływa na naszą niską samoocenę jest cały nasz cudowny system nauczania, w którym kultywuje się ulepszanie nas. Gdy mamy pewne uzdolnienia np. plastyczne, a jesteśmy gorsi w matematyce, co się dzieje? Wysyła się nas na korepetycje z matematyki i tak nas się uczy, drąży i naprawia, żeby choć to trzy z tej matmy było. Zapomina się natomiast w ogóle o naszych uzdolnieniach plastycznych. Dlaczego? Po co? Czy gdy skończymy tą szkołę to mamy iść studiować matematykę? Znam wiele osób, które właśnie taki błąd popełniły w życiu.

Tragedia – kończą znienawidzone studia. Niestety bardzo rzadko wpada się na to, by koncentrować się na predyspozycjach i silnych stronach dzieci. Czytałam ostatnio wspaniała książkę, gdzie była opisana szkoła Summerhill, podobno wysyłane tam były najgorsze dzieciaki. I wiecie co się tam robiło? Dawało się tym dzieciom wolność. Wolność wyboru. Mogły się uczyć czego chciały. Mogły robić to co chciały, a jedynym warunkiem było nie naruszanie wolności drugiej osoby. Piękne prawda? I wiecie, że dzieciakom zabierało, aż sześć miesięcy to by się do tej wolności przystosować. Nie potrafiły. Tak jesteśmy bowiem wyuczeni, wysocjalizowani, by poddawać się nakazom i zakazom, że zapominamy o sobie. O własnej wolności. Gdzie my i to czego my chcemy jest w tym świecie? Gdzie są nasze predyspozycje i dlaczego traktuje się je jako coś mniej istotnego, niż nasze słabości? Dlaczego są one pomijane, a koncentrujemy się tylko i wyłącznie na tym co nam nie idzie? Gdy pytam podczas konsultacji czy warsztatów kobiety, to zawsze słyszę o tym co im nie wychodzi i co chciałyby poprawić. Nigdy nie usłyszałam jeszcze (a przepytałam ich już setki) o tym, że w czymś są dobre. Nigdy nie spotkałam osoby, która by nie miała jakiś słabych stron i o nich nie opowiadała. Możecie powiedzieć, że po prostu takie osoby przychodzą, bo potrzebują pomocy i wsparcia. Nie. Każdy z nas tak ma. Każdy z nas koncentruje się na swoich słabościach. Dlaczego? Z jakiego powodu tak robimy? Bo chcemy się nieustannie ulepszać? Bo chcemy być idealni? Perfekcyjni? A czym jest ten ideał? Kto decyduje o tym co jest tym ideałem? Kto ma prawo za was decydować, że akurat wy nie jesteście idealni? Kto ma prawo was oceniać? Kochani wyzbądźmy się tej koncentracji na swoich słabościach – to uwalnia!

 

Wir pędu do rozwoju

Ten punkt wynika z dwóch poprzednich w sposób naturalny. Przez to, że jesteśmy skromni i przez to, ze nieustannie koncentrujemy się tylko i wyłącznie na swoich słabościach wpadamy w wir pędu polepszania się. Stale chcemy być lepsze, ładniejsze. Gdy zaczynamy się starzeć panikujemy, bo nasze ciało się zmienia. Ale gdy było młode nie docenialiśmy go. Zobaczcie co się dzieje, gdy coś tracimy- nagle zaczynamy to doceniać. Może więc poprzez negację uświadomimy sobie co mamy? Co by było gdybym straciła tą umiejętność, a co by było, gdybym tego już nie miała? Uświadom sobie ile masz. Nie koncentruj się na tym co trzeba polepszyć. Nie pędź do ideału. Zresztą jakiego ideału i kto ten ideał stwarza? Tylko ty w swoim umyśle. To ty tworzysz sobie pewną idealna wizję, do której nigdy nie jesteś w stanie dojść- dlaczego? Ano dlatego, że gdy już trochę się do niej zbliżysz to nagle przestaje to być wystarczające. To jak z osiąganiem kolejnych rzeczy materialnych. Zobaczcie jak to jest. Marzy nam się np. nowy dom. I gdy cel już osiągniemy, cieszymy się nim chwilę – parę dni, czasem miesięcy. Potem powszednieje. Potem marzy nam się jeszcze lepszy. Nasz umysł funkcjonuje w ten sam sposób. To subtelna materia, która stale jest niedoskonała i stale żąda tego, by było lepiej i lepiej. Sami się w to zapętlamy. Sami sobie to robimy. Powiedzmy, więc STOP! Stańmy na chwilę i dostrzeżmy co mamy! I po co nam to wszystko? Co nam to daje? Co w momencie śmierci nam to da? To bardzo ciężkie pytania, ale czasem tylko takie potrafią nas obudzić, byśmy dostrzegli, że sami się zapętliliśmy. Że sami coraz bardziej zapętlamy się w niekończący się wir posiadania i ulepszania. Rozwój jest dobry i człowiek powinien stale się rozwijać, ale nie w oparciu o doskonalenie swoich słabości, ale w oparciu o rozwój swojej świadomości. To co dla człowieka kluczowe i fundamentalne to rozwijanie swojej świadomości, a nie stałe niwelowanie swoich słabości. Zaakceptujmy więc siebie. Jestem tylko i aż człowiekiem. Zaakceptuj to „tylko” pod którym kryją się wszystkie twoje słabości i rozwijaj to „aż” bo to jesteś właśnie ty jako człowiek- istota świadoma!

 

Porównywanie z innymi

Na naszą niską samoocenę wpływa też w ogromnej mierze nasze nieustanne porównywanie się z innymi. To nasze przekleństwo. Ona ma lepiej, ona jest ładniejsza, ona jest mądrzejsza, bardziej elokwentna, ona ma więcej szczęścia, a ja…a ja to taka bidulka…non stop porównujemy się z kimś. Cały czas to nami rządzi. Cały czas mamy jakiś punkt odniesienia. Do kogoś się przyrównujemy. A ja zapytam Was- dlaczego? Z jakiego powodu? Co sprawia, że musimy się z kimś porównywać? Wychodziło by, ze niby chcemy się poczuć lepiej, ale nigdy tak nie jest. Zazwyczaj porównujemy się w dół. Z jakiego powodu? Dlaczego nie potrafimy nie oceniać tylko zaakceptować? Czy nie jest nam tak łatwiej? Czy to nie sprawia, że możemy po prostu winę za swoja niedoskonałość zrzucić na warunki zewnętrzne? Za coś z nami niezwiązanego? Odrzucamy w ten sposób swoja odpowiedzialność za siebie. Bo przecież ona jest lepsza, a ja? A gdzie w tym wszystkim jestem ja? Gdzie moje ja? Co jest tym ja? I dlaczego porównuję swoje ja z innymi? Przecież to tylko ja, ja jestem odpowiedzialna za swoje życie! Jak mogę porównywać swoje ja z kimś innym, skoro po pierwsze nie znam dobrze swojego ja (bo przecież nie umiem dobrze określić swoich silnych stron), po drugie jak mogę znać to inne ja, z którym się porównuję (no bo skoro nie znam siebie, to jak mogę znać innego), a po trzecie jak mogę porównywać dwie tak różne istoty i życia ze sobą! Kochani błagam wyzbądźmy się oceniania. Nic tak nie uwalnia jak brak oceniania i akceptacja. Na jakiej bowiem podstawie możemy określać, że cos jest dobre a coś złe. Każdy z nas ma inny system wartości, każdy z nas widzi świat inaczej. Ostatnio gdy prowadziłam ze studentami zajęcia z etyki, dokładnie razem to doświadczyliśmy. Wystarczyło zrobienie z nimi krótkiego doświadczenia podczas którego poprosiłam pięć osób by wyszły z sali, a następnie wchodziły po kolei i opisywały zwykły portfel. Każda z nich widziała go inaczej. Jedna zwracała uwagę tylko na wygląd, inna na funkcjonalność, trzecia na kolory, fakturę a jeszcze inne określały jego wartość. Jak więc można mówić o tym, ze widzimy świat podobnie? Każdy z nas widzi go przez swój pryzmat, ocenia go przez swój filtr. Postarajmy się wiec wyzbyć oceny – to naprawdę wyzwala!

 

Świadomość silnych stron

Podczas wszystkich warsztatów i konsultacji uczę przede wszystkim jednego – świadomości swoich silnych stron. Odkrywamy je i uczymy się z nimi żyć. I naprawdę czasem to szukanie tych silnych stron zabiera wiele czasu. Jesteśmy, bowiem tak „poprzykrywani” wszystkimi przywarami, niedoskonałościami i stereotypami czy nakazami z zewnątrz, że całkowicie nie widzimy i nie znamy siebie. Przykre, bo każda z nas powinna mieć świadomość siebie. Tego, co potrafi, tego w czym jest dobra i tego co chce robić w życiu. A jednak okazuje się to być chyba jedną z największych naszych bolączek, która przysłania radość z życia. Poznanie bowiem siebie i swoich atutów prowadzi do szczęścia. Do prawdziwego szczęścia, które umożliwia cieszenie się każdą chwilą. I oczywiście, że przychodzą gorsze momenty, dni czy problemy. Takie jest życie. Ale świadomość siebie i swoich silnych stron prowadzi do tego, że łatwiej nam się przez to przechodzi. To wyzwala i dodaje energii, a przede wszystkim radości z życia.

I chyba nic nie daje mi większej satysfakcji, gdy po konsultacji słyszę – dziękuję zmieniłaś mój świat o 180 stopni!

Po to jestem – by zrewolucjonizować myślenie o sobie w kategoriach niskiej samooceny! By zmienić to na stałe, nie na chwilę!

Dlatego jeśli chcesz zmienić swoja niską samoocenę – zapraszam- pomogę, już wielu kobietom w tym pomogłam!

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

5 × three =